Archiwum kategorii: Kurs Cudów

KEN WAPNICK O RZECZYWISTOŚCI CIAŁA.

z serii “Ludzie pytają, Ken Wapnick odpowiada”:

Pytanie # 16:

Kiedy mówię sobie w medytacji, że nie jestem ciałem i jestem wolna, czuję spokój umysłu. Ale kiedy otworzę oczy, oto jest – moje ciało. Nie irytuje mnie to, a raczej dezorientuje. Kiedy patrzę na siebie, czuję się piękna, ale martwię się, że w ten sposób mogę karmić ego, zamiast doceniać to, co mam. Dla mnie to łamigłówka. Masz jakieś przemyślenia na ten temat?

Odpowiedź

Chociaż Kurs mówi nam w wielu miejscach, że nie jesteśmy ciałem (np. Lekcja 199), uznaje również, że w dużym stopniu postrzegamy siebie jako ciała. Jezus zauważa: „Spójrz na siebie, a zobaczysz ciało… bez światła wydaje się, że ono zniknęło. Jednak jesteś pewny, że ono istnieje, ponieważ nadal możesz je poczuć rękami i usłyszeć, jak się porusza. Tutaj to obraz, którym chcesz być sobą. To sposób na spełnienie twojego życzenia. ” (T.24.VII.9:).

Możliwe jest mieć krótkie doświadczenia, w których wydajemy się wykraczać poza naszą identyfikację cielesną, ale prawdopodobnie nie utrzymamy tego przez dłuższy czas, ponieważ tak naprawdę nie chcemy. Nasze „ spełnione życzenie” to postrzeganie siebie jako oddzielną, specjalną, indywidualną jaźń i nasze ciało potwierdza tę tożsamość. Kurs mówi nam, że chociaż to my wybraliśmy i stworzyliśmy tą ograniczoną jaźń jako naszą tożsamość (w fantazji, ale nie w rzeczywistości), nie chcieliśmy brać odpowiedzialności za tę decyzję. A to dlatego, że głęboko w naszej nieświadomości kryje się (wymyślone) przekonanie, że zdobyliśmy to oddzielne ja, atakując Jedność Boga i naszą prawdziwą Tożsamość jako ducha, popełniając wtedy (według ego) straszliwy grzech zniszczenia i morderstwa. Kiedy więc wydaje się, że jesteśmy ciałami zrodzonymi z innych ciał, nasze oddzielne istnienie wcale nie wydaje się być stworzone przez nas samych. Nasi rodzice nas stworzyli. I możemy nawet uwierzyć, ku uciesze naszego ego, że w jakiś sposób Bóg był zaangażowany w to szczególne „stworzenie” naszej indywidualnej jaźni, jak naucza wiele religii.
KURS, wie, jak silnie utożsamiamy się z naszym ciałem i jak bardzo boimy się porzucić ochronę, którą, jak wierzymy, ono zapewnia, i dlatego jego celem nie jest porzucenie naszej identyfikacji cielesnej (dzieje się to tylko na samym końcu). Kurs instruuje nas, jak dać naszemu ciału cel odmienny od pierwotnego celu grzechu, winy i strachu ego. Z pomocą Ducha Świętego ciało staje się narzędziem do nauki naszych lekcji przebaczenia w kontekście naszych relacji z naszymi braćmi i siostrami, również postrzeganymi jako ciała. Będziemy nadal postrzegać siebie i wszystkich jako ciało, dopóki proces przebaczenia nie zostanie zakończony i nie będziemy już mieć winy w umyśle, że potrzebujemy naszego ciała jako obrony.

A jeśli chodzi o postrzeganie siebie jako pięknej, nie ma w tym nic złego, dopóki zdajesz sobie sprawę, że kiedy KURS mówi o tym, jak piękni jesteśmy (np. W.pII.313.2: 2), nie mówi o naszym ciele fizycznym czy naszej osobowości. Odnosi się do odzwierciedlonego piękna Chrystusa w każdym z nas, piękna, które wszyscy dzielimy w równym stopniu jako duch.

O uzdrawianiu

W rozdziale 9 w „Lifetimes when Jesus and Buddha knew each other…”, jak i w samym Kursie Cudów, możemy znaleźć fragment, w którym znajdziemy opis metody jaką stosował Jezus gdy uzdrawiał chorych. Pogrubiłem tekst, który osobiście uważam za wyjątkowy. Chodzi o to, że funkcją Nauczycieli Bożych nie jest uzdrawianie chorych, lecz przypominanie chorym o tym co już jest ich. Gdy sobie przypomą, zostaną uzdrowieni.

„Do nich przybywają nauczyciele Boży, by przedstawić inny wybór, o jakim zapomnieli. Sama obecność nauczyciela Bożego jest przypomnieniem. Jego myśli proszą o prawo zakwestionowania tego, co pacjent zaakceptował jako prawdziwe. Jako posłańcy Boży, Jego nauczyciele są symbolami zbawienia. Proszą pacjenta o przebaczenie Synowi Bożemu w jego własnym Imieniu. Oznaczają Alternatywę. Ze Słowem Bożym w swoich umysłach, przybywają błogosławiąc; nie po to, by uzdrawiać chorych, lecz by im przypomnieć o lekarstwie, jakie Bóg już im dał. To nie ich dłonie uzdrawiają. To nie ich głos mówi Słowo Boże. Oni po prostu dają to, co zostało im dane. Bardzo łagodnie wołają do swoich braci, by odwrócili się od śmierci: „postrzeż, Synu Boży, co Życie może ci ofiarować. Czy chciałbyś zamiast tego wybrać chorobę?”. Nie raz zaawansowani nauczyciele Boży zastanawiają się nad formami choroby, o jakiej jest przeświadczony ich brat. Czyniąc to, zapominają, że one wszystkie mają ten sam cel i dlatego nie są rzeczywiście różne. Oni szukają Głosu Bożego w tym bracie, który chciałby tak oszukiwać siebie samego, by być przeświadczony, że Syn Boży może cierpieć. I przypominają mu, że sam siebie nie uczynił i musi pozostawać, jakim go Bóg stworzył. Oni rozpoznają, że złudzenia nie mogą mieć skutku. Prawda w ich umysłach dociera do prawdy w umysłach ich braci tak, że złudzenia nie są wzmacniane. W ten sposób są one przynoszone do prawdy; prawda nie jest przynoszona do nich. Tak są rozwiewane, nie z woli kogoś innego, lecz poprzez zjednoczenie Jednej Woli z Sobą Samą. I to jest funkcją nauczycieli Bożych: nie widzieć żadnej woli osobną od ich własnej ani ich osobnej od Bożej”
Kurs Cudów, M-5.III.2:11-3:9 (tłumaczenie Cezary Urbański)

Poniżej jeszcze jeden świetny cytat o uzdrowieniu:

„Uzdrowienie musi zachodzić dokładnie w takiej proporcji, w jakiej rozpoznaje się bezwartościowość choroby. Trzeba tylko rzec: „nie mam z niej żadnej korzyści”, i jest się uzdrowionym. Lecz aby to powiedzieć, wpierw trzeba rozpoznać pewne fakty. Po pierwsze, jest oczywiste, że decyzje są z umysłu, a nie ciała. Jeżeli choroba jest tylko błędnym podejściem do rozwiązania problemu, to jest decyzją. A jeżeli jest decyzją, to nie podejmuje jej ciało, lecz umysł. Sprzeciw rozpoznaniu tego jest ogromny, bo istnienie świata, jakim go postrzegasz, zależy od tego, by to ciało było decydentem. Takie pojęcia jak „instynkty”, „odruchy” i im podobne, reprezentują próby wyposażenia ciała w pozaumysłowe czynniki motywujące. W rzeczywistości, takie pojęcia tylko stwierdzają lub opisują problem. Nie udzielają nań odpowiedzi.

Akceptacja choroby jako decyzji umysłu o celu, dla jakiego używałby ciała, jest podstawą uzdrowienia. I tak jest dla wszystkich form uzdrowienia. Pacjent decyduje, że tak jest, i zdrowieje. Jeżeli opowie się przeciw uzdrowieniu, nie zostanie uzdrowiony. Kto jest lekarzem? Jedynie umysł samego pacjenta. Wynik jest tym, czym zdecyduje, że ma być. Zdają mu się służyć szczególne środki, lecz one tylko nadają formę jego własnemu wyborowi. Wybiera je po to, by nadać namacalną formę swoim pragnieniom. I to czynią, i nic innego. W rzeczywistości w ogóle nie są potrzebne. Pacjent mógłby po prostu wstać bez ich pomocy, i powiedzieć: „nie mam dla nich użytku”. Nie ma takiej formy choroby, która nie mogłaby być od razu wyleczona.

Jaki jest pojedynczy wymóg dla tego zwrotu w postrzeganiu? To po prostu ten: rozpoznanie, że choroba jest z umysłu i nie ma nic wspólnego z ciałem. Ile „kosztuje” to rozpoznanie? Kosztuje cały świat, jaki widzisz, bo świat już nigdy nie będzie zdawał się rządzić umysłem. Bo wraz z tym rozpoznaniem odpowiedzialność zostaje umieszczona tam, gdzie jej miejsce; nie na świecie, lecz na tym, kto patrzy na świat i widzi go takim, jaki nie jest. Patrzy na to, co postanawia widzieć. Nie mniej, nie więcej. Świat niczego mu nie czyni. Tylko on myślał, że czynił. Ani też on nie czyni niczego światu, bo mylił się co do tego, czym jest. W tym jest zarówno wyzwolenie od winy, jak i choroby, bo są jednym. Lecz aby zaakceptować to wyzwolenie, brak znaczenia ciała musi być ideą możliwą do przyjęcia”

Kurs Cudów, Podręcznik dla Nauczycieli (punkt 5), tłumaczenie Cezary Urbański

Jak myśleć o innych żyjących w iluzji

Fragment z nadchodzącej książki Garego Renarda „Miłość nie zapomniała nikogo

PURSAH: Ludzie studiujący Kurs często popełniają kilka podstawowych błędów w sposobie w jakim stosują nauki w codziennym życiu. Jednym z powodów jest to, że nie pamiętają czym naprawdę jest duch. Innym jest to, że skupiają się na iluzji, zamiast na rzeczywistości.

GARY: Co masz na myśli?

PURSAH: Gdy ludzie zaczynają się zajmować tego typu naukami, często skupiają się na fakcie, że życie tu jest iluzją, a to nie jest rzecz na której trzeba się skupiać. A to dlatego, iż jeśli to prawda, że jak widzisz innych, tak będziesz widział siebie – a jest to prawda; wtedy gdy zaczniesz iść przez życie patrząc na ludzi i świat jako na iluzję, to w końcu zaczniesz podświadomie myśleć także o sobie, że jesteś iluzją. Poczujesz wtedy pustkę i beznadzieję, co sprawi, że wpadniesz w depresję. Pamiętaj, że twój podświadomy umysł interpretuje wszystko co myślisz o innych jako opisanie ciebie samego. A to dlatego, bo choć nie zdajesz sobie z tego sprawy, twój podświadomy umysł wie wszystko, łącznie z tym, że jesteś tylko ty jeden, który myśli, że się tu znajduje. Z tej przyczyny, wszystko co myślisz o innych, jest tak naprawdę wiadomością od ciebie, dla ciebie, o tobie. Tak to widzi twój podświadomy umysł. Tak więc zdecydowanie nie powinieneś myśleć o innych ludziach jako o iluzji, bo tak zaczniesz odbierać także siebie.

(…)Zatem, zamiast ograniczać osobę, którą spotykasz do małego wycinka czasu i przestrzeni, trzeba byś przeoczył ciało i zrobił to co czynił J. Pomyśl o tej osobie, jako o nieograniczonym istnieniu. Zamiast widzieć w niej część, zobacz w niej całość. Gdy to uczynisz, przestaniesz się skupiać na byciu w iluzji i da to bardzo pozytywne efekty. To po prostu zadziała i zaoszczędzi ci wiele wcieleń pełnych trudów i znoju. Gdy będziesz ich widział jako całość, nie różniących się od Boga, wtedy tak samo zaczniesz myśleć o sobie. Tak właśnie robił J. Widział oblicze Chrystusa w każdym. W Kursie J nie jest szczególny. Mówi, że jesteś mu równy i że doświadczysz tego. A najszybszą drogą do tego doświadczenia jest widzieć w każdym kogo spotkasz rzeczywistość ducha.

GARY: Okej. Więc myślę o każdym kogo spotkam, jako będącym takim samym jak Bóg. To jest ta doskonała jedność o której mówi Kurs. W naszym naturalnym stanie nie różnimy się od Boga i takie myślenie to nie arogancja. Arogancją jest myśleć, iż mogliśmy się odosobnić od Boga. Prawda jest taka, że nie możemy się oddzielić od Boga, no chyba że w snach… i dlatego Kurs doprecyzowuję ideę, że cały wszechświat jest iluzją, stanowiąc iż wszystko jest snem z którego się przebudzimy, a tym przebudzeniem jest oświecenie.

ARTEN: Bardzo dobrze. Kluczem jest myślenie o każdym, jako o całości. Jeśli to zrobisz, będziesz w grupie bardzo niewielu ludzi, którzy to czynili, a to przyśpieszy twoje oświecenie. Twoja podświadomość zrozumie, że jeśli oni są doskonałą jednością z Bogiem, to znaczy, że ty też jesteś doskonałą jednością z Bogiem.

Całe śnienie świata – odczynione

Poniżej, świetny cytat z Kursu Cudów z rozdziału 28.
(Tłumaczenie: C.Urbański). Zastanawiałem się czy pisać jakiś komentarz do tego fragmentu, ale czy jest sens dodawać coś do tych genialnych linijek? 🙂

„Ten świat – tak jak każdy sen śniony przez kogokolwiek w tym świecie – jest bez przyczyny. Żadne plany nie są możliwe i nie istnieje żaden projekt, który można by odnaleźć i zrozumieć. Czegóż innego można by spodziewać się po czymś, co nie ma przyczyny? Lecz jeżeli nie ma przyczyny, nie ma celu. Możesz spowodować sen, lecz nigdy nie nadasz mu rzeczywistych skutków. Bo te zmieniłyby jego przyczynę, a tego uczynić nie możesz. Ten, który śni sen, nie jest na jawie, lecz nie wie, że śpi. Widzi złudzenia siebie jako chorego lub dobrze się mającego, w depresji lub szczęśliwego, lecz bez stałej przyczyny o gwarantowanych skutkach.

Cud ustala, że śnisz sen i że jego treść nie jest prawdziwa. Jest to kluczowy krok postępowania ze złudzeniami. Nikt ich się nie lęka, gdy postrzega, że je wymyślił. Lęk trwał, gdyż on nie widział, że był autorem snu a nie postacią we śnie. On daje sobie następstwa, które śni, że dał swojemu bratu. I tylko te ów sen poskładał i mu ofiarował, by mu pokazać, że jego życzenia spełniły się. Przeto lęka się swojego własnego ataku, lecz widzi go w cudzych rękach. Jako ofiara, cierpi jego skutki, lecz nie ich przyczynę. On nie był autorem swojego własnego ataku i nie on jest winien tego, co spowodował. Cud niczego nie czyni prócz pokazania mu, że niczego nie uczynił. Czego on się lęka, jest przyczyną bez następstw, które uczyniłyby to przyczyną. A zatem tego nigdy nie było…”

„…Ten świat jest pełen cudów. Czekają w świetlanej ciszy obok każdego snu o bólu i cierpieniu, o grzechu i o winie. Są alternatywą snu; wyborem bycia tym, który śni zamiast zaprzeczania aktywnemu udziałowi w wytwarzaniu snu. Są radosnymi skutkami przyjęcia następstwa choroby na powrót do jej przyczyny. Ciało jest wyzwalane, ponieważ umysł przyznaje: „nie mnie jest to czynione, lecz ja to czynię”. I w ten sposób umysł ma wolność dokonania innego wyboru. Tu zaczynając, zbawienie będzie postępować, zmieniając bieg każdego kroku zstępowania w osobność, póki wszystkie te kroki nie zostaną wrócone, drabina nie zniknie, a całe śnienie świata – odczynione”

Ken Wapnick o uzdrawianiu ciała.

z serii “Ludzie pytają, Ken Wapnick odpowiada”:

Pytanie # 14:

Proszę wyjaśnić wiele fragmentów o uzdrowieniu, które zdają się odnosić do uzdrowienia ciała. Wydaje mi się, że chociaż KURS jest bardzo jednoznaczny na temat procesu leczenia naszych umysłów z błędnego postrzegania naszej rzeczywistości, to równie jasne jest, że zdrowe ciało jest skutkiem umysłu, który jest uzdrowiony. W jaki sposób przekłada się to na nasze osobiste życie jako studentów Kursu? Byłbym skłonny lekceważyć mojego ciało i jego stan, gdyby nie te liczne fragmenty odnoszące się do ciała. Zastanawiam się, że chociaż uzdrowione ciało nie jest celem nauk Kursowych, to wydaje się, niejako efektem ubocznym uzdrowienia umysłu, który możemy się spodziewać gdy podążamy za głosem Ducha Świętego. Dlaczego Jezus w ogóle o tym wspomina, jeśli nie jest to coś, co powinniśmy wziąć pod uwagę?

Odpowiedź :

Masz rację mówiąc, że uzdrowione ciało nie jest celem nauczania Jezusa, ani nie powinno być celem naszej praktyki KURSU. Jezus tak wiele mówi o ciele nie dlatego, że uważa je za ważne czy prawdziwe, ale dlatego, że my uważamy je za ważne i nie rozpoznaliśmy jego celu w strategii ego, polegającej na trzymaniu nas z dala od naszych umysłów. Główną częścią strategii ego jest przekonanie nas, że nasze ciała są całkowicie podatne na działanie sił zewnętrznych – że zarówno choroba, jak i uzdrowienie pochodzą z zewnątrz. Dlatego Jezus koryguje to, ucząc nas o przyczynowo-skutkowej relacji między umysłem a ciałem. To jest punkt wszystkich jego odniesień do uzdrowionego ciała. Skupiamy się na mocy naszych umysłów, a nie na ciele czy jego uzdrowieniu: „Cud jest bezużyteczny, jeśli nauczysz się tylko, że ciało może zostać uzdrowione, bo nie został zesłany po to aby uczyć takiej lekcji. Lekcją jest. że umysł był chory, który myślał, że ciało mogłoby być chore; czyniąc projekcję swojej winy niczego nie spowodował i nie miał żadnych skutków„. (T.28.II.11: 6-7)

Ale on uczy nas o systemie myślowym Ducha Świętego w kontekście tego, co znamy najlepiej i możemy odnosić się do tego najlepiej; a dla prawie każdego z nas jest to świat ciał. W ten sposób wykorzystuje nasze ciała, aby ostatecznie nauczyć nas, że nie jesteśmy naszymi ciałami. Ta świadomość pojawia się jednak pod koniec długiego procesu, który dla większości z nas trwa wiele, wiele lat. W międzyczasie, lekceważenie naszych ciał byłoby odmówieniem sobie wielu możliwości nauki i stosowania zasad Kursu. Nasze fizyczne / psychiczne potrzeby i doświadczenia stanowią program nauczania, którego Jezus może użyć, aby nauczyć nas interpretowania i postrzegania naszych cielesnych doświadczeń w sposób, który pomoże nam odczynić odosobnienie, zamiast je wzmocnić. Dopóki nadal będziemy myśleć, że bez tlenu i jedzenia umrzemy, to nadal wierzymy, że jesteśmy ciałami, a byłoby to szkodliwe dla naszego duchowego postępu, aby zignorować lub zlekceważyć to, co nadal uważamy za prawdziwe. Jezus ostrzega nas w tym względzie: „Ciało jest tylko częścią twojego doświadczenia w świecie fizycznym. Jego zdolności mogą być – i są – często przeceniane. Lecz w tym świecie jest prawie niemożliwe zaprzeczyć jego istnieniu. Ci, którzy to czynią, angażują się w szczególnie bezwartościową formę zaprzeczenia„(T.2.IV.3: 8,9,10,11).

Nacisk zawsze połóżmy na szkolenie naszych umysłów i sposobu, w jaki myślimy, abyśmy w końcu mogli wybrać to co nieograniczone. A to co innego niż proste lekceważenie ciała. Kurs mówi w sekcji „Poza ciałem” w rozdziale 18: „tym, co rzeczywiście się dzieje, jest to, że poniechałeś złudzenia ograniczonej przytomności i utraciłeś lęk przed zjednoczeniem„. Jezus uczy nas, jak dostać się do tego etapu.


Nie chcesz, lub nie masz jak przeczytać? Posłuchaj artykułu w formie AUDIO (mp3, 4 minuty)

Inkarnacje w których Jezus i Budda znali się

Jak wiecie, jesteśmy w trakcie tłumaczenia książki Garego “The Lifetimes when Jesus and Buddha knew each other, History of Mighty Companions”. Akurat mi (JPK) przypadł zaszczyt bycia głównym tłumaczem tej książki. Pomimo, że wszystkie dzieła napisane przez Garego są wyjątkowe i bardzo pomocne dla studentów Kursu Cudów, akurat „The Lifetimes…” jest jeszcze bardziej wyjątkowa.

W pierwszych trzech fascynujących książkach, mogliśmy uczyć się o zaawansowanych naukach Kursu Cudów przedstawionych w bardzo przystępny, zabawny i interesujący sposób. Po przestudiowaniu tych lektur, poziom zrozumienia Kursu Cudów bardzo się u mnie zwiększył. Mogłem nareszcie wziąć to co jest w Kursie i przełożyć to prosto do mojego życia. Nie uważam, że któraś książka Garego jest lepsza czy gorsza – każda jest unikatowa. Jednak w czwartej książce mamy okazję poczytać o inkarnacjach Jezusa i Buddy przed tym gdy byli Jezusem i Buddą (a jeśli chodzi o Buddę, to nawet dowiemy się o jednej inkarnacji po tym jak był Buddą ). Tak naprawdę dopiero po przeczytaniu tej książki w pełni uświadomiłem sobie że Jezus i Budda, to byli zwykli ludzie, tacy jak ja albo Ty. Zwykli ludzie, jednak bardzo chcieli poznać prawdę. Od wczesnych inkarnacji wyczuwali, że ten świat nie jest dokładnie tym na co wygląda. To jest naprawdę fascynujące. Możemy przeczytać o tym kim byli gdy nie byli jeszcze mistrzami, o ich przygodach, przeczytamy również ich rzeczywiste dialogi z postaciami, które spotkali na swojej drodze. Przeczytamy również ich faktyczne rozmowy między sobą. Budda i Jezus nie mieli Kursu Cudów do studiowania, sami musieli wszystkiego się uczyć (oczywiście z pomocą Ducha Świętego).

Ciekawe jest to, że prawie w każdej inkarnacji, było dla nich ważne aby nie czynić rzeczy/świata rzeczywistym, w swoim umyśle. To była podstawa, na której opierali swoje dalsze nauki. Wiedzieli, że jeśli jest coś co czynią rzeczywistym w swoim umyśle, to muszą to przebaczyć. I przebaczali tak po kolei wszystko, aż w końcu nie było co przebaczać i mogli osiągnąć swoje oświecenie. Ich przygody i to że udało im się osiągnąć najwyższy cel, pokazuje nam wszystkim, że nam też może się udać. Dlatego uważam, że jest to wyjątkowa książka, bo pokazuje nam przed-Buddę i przed-Jezusa (o ile istnieją takie wyrażenia w naszym języku 😉 ) co jeszcze bardziej przybliża nam nauki Kursu, bo coraz oczywistszym staje się fakt, że wszyscy jesteśmy wzywani do obudzenia przez Ducha Świętego (tak, nawet TY!), jednak nie wszyscy chcemy słuchać.Na zakończenie mojego okropnie nudnego wywodu, cytat z czwartej książki 🙂 :

„…GARY: Więc Platon był nondualistyczny?

PURSAH: Nie. Zobaczysz to w krótkiej wymianie zdań między Takisem a Ikarosem po lekcji z Platonem.

GARY: To byli J i B w tamtym życiu?

PURSAH: Tak. Nie potrzeba wchodzić w szczegóły, jak ci dwaj się poznali. Tak jak ławica ryb pływa razem, tak ludzie podróżują razem w różnych inkarnacjach. Jest przeznaczone, aby byli ze sobą w kontakcie po raz kolejny i kolejny. Oto fragment tego o czym mówili. Oczywiście jest to tłumaczenie. Nie mówili po angielsku, podobnie jak inni rozmówcy, o których ci opowiadaliśmy.

TAKIS: Platon ma dylemat. W jego filozofii wszystkie rzeczy pochodzą z Dobrego. A wszystkie obiekty w materialnym świecie są symbolami idei. Więc tak jak w jaskini, obrazy które widzą więźniowie to symbole albo cienie czegoś innego. Nie są rzeczywiste. Ale dylemat jest następujący. Wszystko pochodzi z Dobrego, jednak Platon nie może wyjaśnić dlaczego Dobro stworzyło coś co nie jest rzeczywiste i radzi sobie z tym idąc na kompromis. Dochodzi do konkluzji, że rzeczy które widzi nie są rzeczywiste, ale idee stojące za nimi już są. I nadal tkwi w dualizmie ponieważ istnieje jakieś źródło które tworzy złudzenie. Jeśli źródło wchodzi w interakcję z czymś innym wtedy mamy dualizm.

IKAROS: Masz rację. Platon to genialny filozof, jednak prawda jest taka, że symbole które widzimy nie są prawdziwe, ale idee stojące za nimi również nie są prawdziwe. Wszystko to pochodzi z pozornie odseparowanego umysłu. A ten umysł nie jest źródłem prawdziwego życia, a jedynie jego imitacją.

ARTEN: Akademia platońska pozwalała aby wielkie intelekty spotykały się i dyskutowały. Nasi dwaj przyjaciele posiadając już doświadczenie z poprzednich żyć, mogli uczyć się od Platona, jednak myśleć po swojemu. Pokazali wyłącznie szacunek dla Platona w dyskusji, która miała miejsce w klasie, ale prywatnie doszli do innej konkluzji, takiej która do nich wróciła i wpłynęła na ich dwie ostatnie inkarnacje.

IKAROS: To życie jest oszustwem. To wszystko jest tylko po to, aby odwracać naszą uwagę od prawdy, od poznania prawdziwego życia. Filozoficzne spekulację są w porządku, ale dokąd cię zaprowadzą? Musimy dostać się do miejsca, gdzie nie ma kompromisów…”