Ken Wapnick o pokoju podczas lektury Kursu, a niepokoju w interakcji ze światem

Z serii “Ludzie pytają, Ken Wapnick odpowiada”.

Pytanie #1302:

Kiedy zamykam drzwi, zamykam się w pokoju i zagłębiam się w lekturę Kursu Cudów, czuję taką euforię, ponieważ wszystko, co jest tam napisane, brzmi prawdziwie. Naprawdę życzę sobie, aby po otwarciu drzwi iluzoryczny świat przestał istnieć. To oczywiście wywołuje natychmiastowy strach i niepokój. Czasami wyobrażam sobie, że „przebiegłe” ego potwierdza swoją wyjątkowość, jakby ze mnie kpiło, mówiąc „widzisz, Bóg tak naprawdę cię nie kocha; utknąłeś tutaj”. Staję się tak zdezorientowany i smutny, że po prostu płaczę, jak zawsze. Wydaje się, że we mnie toczy się nieustanna walka, a pokój, nawet gdy nadchodzi, jest ulotny. Wydaje się, że muszę pamiętać, aby „wybierać raz jeszcze” nieustannie i nieubłaganie. Koniec końców, naprawdę chcę tylko Boga. Szczerze wierzę również, że Bóg na mnie czeka. Ale skąd ta pozorna odległość i paskudztwo przesłaniające światło?

Odpowiedź:

Tak, inni studenci mają takie doświadczenia – wcale nie są one niezwykłe. Cierpliwość i łagodność są niezbędne w przechodzeniu przez ten proces. Gdybyśmy mogli po prostu zaakceptować pokój Boży bez zastrzeżeń za pierwszym razem, gdy otworzymy na niego nasze umysły, nie potrzebowalibyśmy Kursu Cudów; i rzeczywiście, prawdopodobnie nawet byśmy tu nie byli. Być może o wiele bardziej pomocne i realistyczne jest założenie, że tak naprawdę go nie chcemy – lub że chcemy go tylko na naszych warunkach – ponieważ przeraża nas to, co oznaczałoby jego pełne zaakceptowanie. W głębi duszy zdajemy sobie sprawę, że nasza tożsamość, jaką znamy, zniknie, podobnie jak świat. Jesteśmy więc w silnym konflikcie – oboje rozpaczliwie pragniemy pokoju, ale przeraża nas jego zaakceptowanie. Myślimy, że najwspanialszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobimy, byłoby obudzić się z tego uciążliwego snu cierpienia, ale nie jesteśmy pewni, czy chcemy porzucić naszą tożsamość jako ja. To jest temat, który Jezus omawia w „Lęk przed odkupieniem” (T-13.III), a także jest tematem niedawnej książki Kennetha “Ending Our Resistance to Love”. Jednak Jezus zapewnia nas o łagodności podróży, w którą nas prowadzi: „Wpierw będziesz śnił o pokoju, a potem się do niego przebudzisz” (T-13.VII.9:1); i nie zostaniesz „gwałtownie uniesiony i ciśnięty w rzeczywistość” (T-16.VI.8:1).

Z pewnością wydaje się, że w naszych umysłach toczy się walka, ale jest to prawdą tylko z punktu widzenia ego. (Zwróć uwagę na sekcję w tekście zatytułowaną „Ponad polem walki” [T-23.IV]) Ego wyczuwa śmiertelne zagrożenie dla swojego istnienia, a tym zagrożeniem jest moc naszego umysłu, by zdecydować przeciwko ego i za systemem myślowym przebaczenia Ducha Świętego. Dokonanie tego wyboru jest początkiem końca ego, dlatego opracowało swoją strategię, by chronić nas przed naszymi tożsamościami jako umysłami podejmującymi decyzje. Tak więc dla ego istnieje zdecydowanie walka na śmierć i życie, ponieważ obie strony są prawdziwe w jego oczach. To jest napięcie, którego nie możemy nie czuć, gdy utożsamiamy się z ego. Jednak z punktu widzenia Jezusa nie ma żadnej walki, ponieważ wie, że ego i wszystko, co ono reprezentuje, jest zmyślone – nie możesz walczyć z czymś, co nie istnieje, chyba że jesteś Don Kichotem! Zadając nasze pytania – czym jest ego i gdzie można je znaleźć? – Jezus odpowiada: „Niczym i nigdzie” (W-2.6:7). Jezus prowadzi nas zatem w naszej podróży powrotnej do naszych umysłów, gdzie możemy nawiązać kontakt z naszymi błędnymi przekonaniami, a następnie dokonać wyboru przeciwko nim.

Ale ponieważ myślimy, że jesteśmy ciałami żyjącymi w świecie i nie jesteśmy już świadomi naszej tożsamości jako umysłów z mocą wyboru, Jezus spotyka nas na tym poziomie i wykorzystuje nasze doświadczenia w świecie, aby doprowadzić nas z powrotem do treści w naszych umysłach, a ostatecznie z powrotem do naszej tożsamości jako umysłów. Uczy nas, jak traktować nasze reakcje na wydarzenia w naszym codziennym życiu jako odzwierciedlenie treści, które wybraliśmy, aby urzeczywistnić w naszych umysłach: [reakcje będące] „zewnętrznym obrazem wewnętrznego stanu” (T-21.ws.1:5). Dlatego nasze interakcje są ważne – stanowią program nauczania, którego Jezus może użyć jako nasz nauczyciel. To jest charakterystyczna ścieżka Kursu Cudów.

Jeśli wycofujesz się ze świata ze strachu, ostatecznie dzieje się tak dlatego, że dałeś światu moc, której tak naprawdę nie ma, zapominając, że jest on projekcją twojego umysłu (częścią strategii ego) i że w związku z tym nadałeś mu jedyne znaczenie, jakie ma – główną zasadę wszystkich nauk Kursu (oprócz odniesienia do rozdziału 21 powyżej, zobacz również T-13.IX.3:1 i K-czI.2). Ulegając groźbom ego dotyczącym niebezpieczeństwa pozostania w twoim umyśle, pomijasz prawdziwą siłę, która wciąż tam jest. Depresja jest jedną z konsekwencji poważnego traktowania ego. Wybór ego oznacza zaprzeczenie prawdzie, oddzielenie się od źródła prawdziwego pokoju i szczęścia i sprawianie wrażenia, że ​​jesteś po prostu bezbronną ofiarą sił pozostających poza twoją kontrolą. Celem nauczania Jezusa jest zatem poprowadzenie nas z powrotem do wnętrza, do miejsca, w którym dokonujemy wyboru, czy wierzyć w jego prawdę, czy jej zaprzeczać. Jego metoda bierze pod uwagę nasz nieszczęsny stan, w którym nie zdajemy sobie sprawy, że istnieje „wewnątrz”, do którego możemy powrócić. To ponownie wskazuje na wartość naszych interakcji ze światem – możemy teraz nauczyć się skupiać na ich celu (treści), jednocześnie działając odpowiedzialnie w naszych rolach (formie): „Nie zapominaj, że uzdrowienie Syna Bożego jest wszystkim, czemu służy świat. To jest jedynym celem, jaki Duch Święty w nim widzi, a zatem jedynym, jaki on ma” (T-24.VI.4:1-2). W tym tkwi nasza nadzieja, podtrzymywana przez obietnicę Jezusa, że ​​będzie z nami na każdym kroku drogi, i przez Jego gwarancję, że nie możemy zawieść, ponieważ wszystko, co robimy, to zaprzeczanie naszemu zaprzeczeniu prawdzie (T-12.II.1:5) i pamiętanie tego, co postanowiliśmy zapomnieć.

Ken Wapnick o myleniu poziomów

Z serii “Ludzie pytają, Ken Wapnick odpowiada”.

Pytanie #1185:

Pytanie o mylenie poziomów. Jeśli dobrze pamiętam, wszystkie choroby są spowodowane myleniem poziomów. Myślę, że identyfikacja ze wszystkim z Poziomu Drugiego powodowałaby chorobę. Proszę o wyjaśnienie. Być może Twoja odpowiedź mogłaby mnie oświecić w kwestii pewnych subtelności mylenia poziomów. Jeśli czuję się zagrożony, mam właściwie użyć zaprzeczenia, tj. „nic na tym świecie nie może mi zaszkodzić”, a jednocześnie nie mówić „nic na tym świecie nie może mi zaszkodzić, ponieważ nie jestem ciałem”, ponieważ zaprzeczenie ciału jest niewłaściwe. Czy to prawda?

Odpowiedź:

Kiedy mówimy o Poziomie Drugim, nie mówimy o poziomie rzeczywistości. Odnosimy się do poziomu dyskursu w Kursie cudów. Czasami Jezus wypowiada stwierdzenia Poziomu Pierwszego: na przykład „Ból jest niemożliwy” (K-czII.284.1:2). Cóż, ponieważ stwierdzenie to nic nie znaczy dla większości z nas – nadal odczuwamy ból jako rzeczywisty – Jezus musi mówić do nas o bólu tak, jakby był rzeczywisty, nawet jeśli wie, że tak nie jest. To przenosi nas do innego poziomu dyskursu w Kursie cudów. Tak więc dyskusje Poziomu Drugiego skupiają się na pomaganiu nam w nauce o prawidłowoumysłowych i nieprawidłowoumysłowych sposobach interpretowania bólu, pozostając przy tym przykładzie. Poziom Pierwszy mówi, że wszelkie postrzeganie jest iluzoryczne. Poziom Drugi przeciwstawia sobie postrzeganie prawidłowoumysłowe i nieprawidłowoumysłowe.

Mylenie poziomów dotyczące choroby odnosi się do „poziomów” umysłu i ciała, gdzie mamy tendencję do myślenia, że ​​choroba ma w jakiś sposób swoje źródło w ciele, a nie w decyzji podejmowanej przez umysł. Podstawą tego jest przekonanie „że ​materia ma zdolności twórcze, których umysł nie może kontrolować” (T-2.IV.2:8). To zniekształcenie koryguje zrozumienie, że ciało jest niczym innym, jak projekcją umysłu; nigdy nie jest niczym innym, jak ideą w umyśle. Chore ciało jest nadal ideą, która nigdy nie opuściła umysłu; zdrowe ciało jest ideą, która nigdy nie opuściła umysłu. To mylenie poziomów, aby myśleć, że objawy fizyczne i psychiczne są spowodowane czymś innym niż wyborem dokonanym przez umysł.

Teraz przejdźmy do kwestii właściwego stosowania zaprzeczenia. Jeśli czujesz się zagrożony, pierwszą rzeczą, którą chcesz zrobić, jest uznanie tego i nie udawanie, że nie czujesz się zagrożony, ukrywając swoje uczucia i próbując przekonać siebie, że nie jesteś ciałem, gdy czujesz się jak ciało. Zaprzeczanie temu, co czujesz, nie pomoże ci rozwijać się duchowo, jak mówi nam Jezus (T-2.IV.3:8-12). Bardziej pomocne byłoby zrobienie czegoś, co by cię uspokoiło lub wyprowadziło z sytuacji zagrożenia. Wtedy możesz porozmawiać ze sobą: „Wiem, że Kurs uczy, że nic na tym świecie nie może mnie skrzywdzić, ale teraz czuję się zagrożony, więc poproszę Ducha Świętego, aby był moim Nauczycielem, gdy przechodzę przez to doświadczenie. To pomoże mi nie osądzać ani nie obwiniać siebie ani nikogo innego, a to przyniesie uzdrowienie mojemu umysłowi, niezależnie od tego, jak czuje się moje ciało”. To jest podejście kompromisowe, do którego zachęca nas Jezus, które spotyka nas tam, gdzie jesteśmy, i delikatnie prowadzi nas ku doświadczeniu prawdziwej nietykalności i niewinności (T-2.IV.5). Na tym poziomie praktykujemy „prawdziwe zaprzeczenie”, ucząc się, że możemy być spokojni niezależnie od stanu naszego ciała. Nic zewnętrznego nie może dać nam pokoju Bożego ani go nam odebrać.

Ken Wapnick o leczeniu depresji na poziomie duchowym

Z serii “Ludzie pytają, Ken Wapnick odpowiada”.

Pytanie #128:

Od około pięciu lat zmagam się z depresją kliniczną. Kiedy nie biorę leków, staję się bardzo zmęczony i nie jestem w stanie się skoncentrować. Uważam, że trudno mi żyć z tym stanem. Jednak kiedy biorę leki, jestem w stanie się skoncentrować i nie czuję się zmęczony. Moje pytanie brzmi: Kurs cudów mówi, że nie jesteśmy ciałami. Nasze ciała są projekcjami tworzonymi przez ego. Jeśli coś jest nie tak z ciałem, ego to spowodowało. Co muszę zrobić, aby wyleczyć tę depresję na poziomie duchowym, abym nie musiał już brać tych leków?

Odpowiedź:

Przebacz. To wszystko, co musisz zrobić.

W przypadku, gdyby ta odpowiedź wydawała się zbyt nonszalancka, kilka słów więcej może być pomocnych. Wszystko, co robimy tutaj na świecie, aby zająć się naszymi ograniczeniami i potrzebami cielesnymi, jest tym, co Kurs nazywa magią. To wszystko jest magią, ponieważ nie zajmujemy się prawdziwym problemem i źródłem wszystkich naszych symptomów, w tym doświadczaniem siebie jako ciała. Prawdziwym problemem jest zawsze i tylko poczucie winy w naszym umyśle ego. A jedynym sposobem na zajęcie się tym problemem jest praktykowanie przebaczenia, co oznacza naukę, z pomocą Jezusa lub Ducha Świętego, aby nie osądzać projekcji naszego ego, aby można je było wycofać i uzdrowić w umyśle, w którym powstały.

Teraz może istnieć piętno związane w twoim umyśle z przyjmowaniem leków na depresję i może to być właśnie miejsce, od którego chcesz zacząć proces przebaczenia. Faktem jest, że jedzenie i spanie to również formy magii, których używamy, aby poradzić sobie z tym, co w przeciwnym razie byłoby nieprzyjemnym lub dysfunkcyjnym stanem. Ale większość z nas nie pyta, co musielibyśmy zrobić, aby uzdrowić nasz głód lub zmęczenie na poziomie duchowym, abyśmy nie musieli już jeść ani spać. A Kurs mówi nam, że wszystkie iluzje są takie same – w rzeczywistości nie ma hierarchii (T-26.VII.6). Więc możesz najpierw chcieć nauczyć się przebaczać sobie za swoje ograniczenia, to znaczy, nauczyć się nie osądzać siebie za to, że postrzegasz siebie jako ciało, ze wszystkimi potrzebami, które towarzyszą widzeniu siebie w stanie cielesnym, w tym przyjmowaniu leków na depresję. Jezus delikatnie przypomina nam: „Nie rozpaczaj więc z powodu ograniczeń. Twoją funkcją jest uciec przed nimi, ale nie być bez nich” (P-26.4:1-2).

Wtedy zamiast próbować znaleźć duchowy sposób na odzwyczajenie się od antydepresantów, o wiele korzystniejsze może być poproszenie o pomoc w nawiązaniu kontaktu z podstawowym poczuciem winy, które wyzwala objawy depresji, aby można je było wyleczyć. Wszystkie objawy są po prostu sygnałami, że nadal chcemy, aby separacja i wszystkie jej konsekwencje były prawdziwe. Ale to pragnienie ma swój koszt i ten koszt jest tym, z czym chcemy zacząć nawiązywać bliższy kontakt. Postrzeganie siebie jako wiecznie oddzielonych od miłości, bez drogi do domu, jest najbardziej przygnębiającym stanem, jakiego możemy doświadczyć.

Ale dobrą wiadomością jest to, że separacja nie jest prawdziwa. Gdy widzimy koszt wiary w separację – co obejmuje depresję z powodu postrzeganej beznadziejności naszej obecnej „rzeczywistości” – pragnienie innego sposobu patrzenia będzie stopniowo w nas rosło, aż stanie się wszystkim, czego chcemy. Bo nauczymy się, że jedynym miejscem prawdziwej nadziei jest nasz umysł, gdzie obecność miłości jest zawsze dostępna, aby zaprowadzić nas z powrotem do domu.

Ken Wapnick o tym jak przejść przez okres niepokoju

Z serii “Ludzie pytają, Ken Wapnick odpowiada”.

Pytanie #095:

Coraz bardziej gubię się w życiu i w tym, jak funkcjonować. Chociaż przechodziłam już przez takie okresy, ten trwa już długo i jest dość niepokojący. Wiąże się to ze świadomością, że żadna fantazja ani rzeczy, na które miałam nadzieję na świecie, nie przyniosą mi szczęścia. Już nie wiem, czego chcę i trudno mi się zorientować, jak być w związkach, w pracy, podejmować decyzje, praktykować Kurs Cudów itd. W tym stanie panuje strach. Wiem, że to część procesu i być może część porzucania obrazów siebie i tego, co uważam za prawdę, oraz sztuczki ego, aby utrzymać mnie w konflikcie. Czy mógłbyś skomentować przechodzenie przez ten niespokojny stan i nadal próbować być normalnym na świecie?

Odpowiedź:

Tak, często stan, który opisujesz, jest normalną częścią procesu odkręcania naszych błędnych przekonań o sobie i świecie, i w tym sensie jest pozytywny. W pewnym sensie jest to podobne do bólu i dezorientacji podczas odstawiania nałogu. Rzeczywiście uzależniliśmy się od naszych szczególnych tożsamości jako jednostek, więc możemy spodziewać się znacznego dyskomfortu, gdy czynimy postępy w „ruszeniu twojego umysłu z utwierdzonej pozycji, którą tutaj zajmuje”, jak mówi Jezus. Ale zapewnia nas, że „to nie pozostawi cię bezdomnym i bez układu odniesienia. Okres dezorientacji, który poprzedza samo przejście, jest znacznie krótszy niż czas, którego potrzebowałeś, by tak silnie utwierdzić swój umysł w złudzeniach” (T-16.VI.8:3-5). Wymaga to dużej wiary i zaufania. W podręczniku dla nauczycieli, jak zapewne wiesz, Jezus mówi o etapach rozwoju zaufania, opisując w szczególności piąty etap jako „okres niepokoju” (P-4.I.A), który może trwać przez jakiś czas.

Co może być pomocne w przechodzeniu przez to, to przesunięcie punktu odniesienia dla codziennego życia. Zamiast zwykłego sposobu myślenia o tym, czego chcesz w życiu i co świat ma ci do zaoferowania, możesz podejść do okoliczności swojego codziennego życia jak do klasy, w której dowiesz się więcej o tym, jak odwrócić to, co oddziela cię od miłości. Wtedy możesz, na przykład, stać się zmotywowany pragnieniem zobaczenia wspólnych interesów zamiast odrębnych, konkurujących interesów. Innymi słowy, to, czego chcesz, to to, co się zmieni, jak mówi nam Lekcja 129: „Poza tym światem znajduje się świat, którego chcę” (K-czI.129). Możesz stać się szczęśliwym uczniem (T-14.II), chętnym do dowiedzenia się więcej o przebaczeniu i o tym, co robisz i myślisz, co sprawia, że ​​czujesz się oddzielony od ludzi w twoim życiu, ponieważ wiesz, że wszystko to jest tylko przykrywką dla miłości, która jednoczy cię z Jezusem i ze wszystkimi w twoim życiu. Każdy dzień można zatem postrzegać jako okazję do rozpoznania większej liczby sposobów, w jakie ukrywasz miłość: musisz zdać sobie sprawę z tego, co wybierasz, zanim będziesz mógł wybrać przeciwko temu. Innymi słowy, celem twojego dnia byłaby nauka, która zachodzi w twoim umyśle, a twoja radość pochodziłaby bardziej z doświadczania siebie i wszystkich innych jako dzielących wspólną podróż, niż z koncentracji na ego i wersji radości ego, która zawsze polega na zaspokajaniu naszych potrzeb kosztem kogoś innego.

Można to zrobić, jednocześnie skupiając się na swojej pracy i innych obowiązkach, które masz w swoim życiu. To jak rozdwojona świadomość: część ciebie wykonuje swoje obowiązki z troską i sumiennością, a część ciebie postrzega wszystkie te interakcje jako klasę, w której Jezus lub Duch Święty uczy cię, jak cofnąć separację, którą uczyniłeś realną i nadal ją czynisz realną. Zamiast zniechęcać się i być apatycznym, możesz wykorzystać ten czas jako okazję do zmiany całego punktu skupienia swojego życia w sposób, w jaki jeszcze tego nie zrobiłeś. Cała twoja praktyka z Kursem doprowadziła cię do tego punktu, w którym otwiera się nowy poziom funkcjonowania i relacji.

Wielokrotnie ta zmiana skupienia może faktycznie ułatwić codzienne funkcjonowanie, ponieważ nie myślisz już w kategoriach „co ja z tego będę miał?”, co nieuchronnie prowadzi do ogromnego napięcia i konfliktu. Istnieje ogromny strach przed dokonaniem tej zmiany, jak mówisz, ponieważ jedyne „ja”, które rozpoznajesz i z którym się utożsamiasz, traci na znaczeniu, a „ja”, które je zastępuje, nie jest jeszcze dla ciebie w pełni widoczne. Zaufanie do procesu jest na tym etapie niezwykle ważne, podobnie jak łagodność i danie sobie pozwolenia na odłożenie wszystkiego na bok na jakiś czas, jeśli dałoby ci to poczucie ulgi. Przynajmniej możesz być pewien, że nie przechodzisz przez to sam. Przynajmniej intelektualnie wiesz, że w twoim umyśle jest odbicie Miłości Niebios, wspierające cię na każdym kroku po drodze.

Na koniec, nie należy pomijać faktu, że czasami psychoterapia lub inna forma profesjonalnej interwencji może być pomocna w przejściu przez trudny okres. Nigdy nie jest źle, gdy przechodzimy przez nasz proces, skorzystać z pomocy miłego i współczującego terapeuty, a w wielu przypadkach może to przyspieszyć sprawy. Może to również pomóc nam uniknąć błędu pomijania kroków w naszym procesie.

Ken Wapnick o tym jak postępować zanim będę w stanie przebaczyć

Z serii “Ludzie pytają, Ken Wapnick odpowiada”.

Pytanie #044:

Jak mam postępować w świecie formy, zanim będę w stanie wybaczyć sytuację? Jeśli będę postępować z miłością, nie czując jej naprawdę, będę czuć urazę. Jeśli będę postępować zgodnie z moimi prawdziwymi uczuciami, będę czuć się winny. Tak czy inaczej, przegrywam!

Odpowiedź:

Kluczem jest, aby zawsze być świadomym swojej motywacji w konflikcie z kimś innym – ukrytego celu, któremu służy, gdy zdaje się, że zmagacie się z tym, jak postąpić.

“To, co czynisz, wynika z tego, co myślisz” (T-2.VI.2:7), jak wskazuje Jezus. “Jedynie na tym poziomie możesz dokonywać wyboru… Wiara, że kontrolowanie efektu błędnej myśli może przynieść uzdrowienie, jest bezsensowna… Musisz zmienić swoje myślenie, a nie zachowanie, to zaś jest kwestią chęci… [Zmiana] Nic natomiast nie znaczy na poziomie symptomów, na którym nie może zadziałać” (2:6; 3:1,4,7).

Jesteśmy upartymi stworzeniami, nieskłonnymi do wybaczania, chociaż jest to najbardziej naturalna rzecz, jaką możemy zrobić na tym świecie. Ale świat jest nienaturalnym miejscem. I dlatego opieramy się temu, co naprawdę byłoby najłaskawsze i najbardziej pomocne dla nas samych. Dopóki myślę, że kochające działanie wobec innych jest dobroczynnym kaprysem, którym obdarzam kogoś poza mną, niezasługującego na to (K-czI.126.4:1), będę żałować, że nie włożę w to moich „uzasadnionych” ciosów, jeśli poczuję, że potraktowałeś mnie niesprawiedliwie. Ale jeśli uczciwie spojrzę na to, jak odwetowy atak na ciebie naprawdę sprawi, że się poczuję, mogę być bardziej otwarty na słuszny sposób rozwiązania. Jeśli zacznę dostrzegać, że moja reakcja na ciebie nie ma nic wspólnego z tym, co zrobiłeś, a z poczuciem winy w moim umyśle, które jest przyczyną całego mojego bólu i dla którego zawsze szukam celu, na który mógłbym go projektować, mogę dwa razy się zastanowić, zanim wzmocnię to poczucie winy w moim umyśle poprzez kolejny otwarty atak na ciebie. Przebaczenie nie jest niezasłużonym i nieuzasadnionym darem danym komuś innemu. Jest darem, który ofiarowuję przede wszystkim sobie. Kiedy przyjmę ten dar dla siebie, automatycznie będę wiedział, jak odpowiedzieć tobie, który mnie obraził, oferując ci ten sam dar, który właśnie przyjąłem dla siebie, w formie, w której najprawdopodobniej będziesz w stanie go przyjąć. I nie będę miał poczucia urazy ani straty z tym związanej.

Dobrze, ale co jeśli nadal jestem zbyt uparty, by uwierzyć i zaakceptować to, co jest naprawdę w moim najlepszym interesie w konkretnej sytuacji – nie jestem gotowy wybaczyć, ponieważ nadal chcę trzymać się swojego żalu do ciebie, aby móc uwierzyć, że wina jest w tobie, a nie we mnie? Wtedy chciałbym przynajmniej móc przyznać, że nadal utożsamiam się ze swoim ego, gdzie moje „wybory” wydają się być ograniczone do jawnego ataku na ciebie w odwecie lub poświęcenia mojego prawa do odwetu w udawanym „miłosnym” pokazie „przebaczenia” (wciąż ataku). Każda z tych opcji wzmocni moje poczucie winy, jeśli będę działać bez świadomości mojej ukrytej motywacji. A więc nie są to wcale różne wybory, na poziomie treści. Teraz ważne jest, abym przynajmniej był szczery wobec siebie i uznał, że to nie dobroć, prawość ani żadne zło we mnie nie kieruje mną, abym działał w sposób, który ostatecznie wybiorę z moim ego, ponieważ już zdecydowałem się nie wybierać na jedynym poziomie, który naprawdę może pomóc. To mój własny strach przed miłością i cichym, łagodnym pokojem, który towarzyszy uwolnieniu się od żalów, stoi za moim oporem przed proszeniem o pomoc innego Nauczyciela. Jeśli potrafię to rozpoznać i nie osądzać siebie za to, to przynajmniej zminimalizowałem poczucie winy, które wzmacniam w swoim umyśle za dalsze utożsamianie się z moim ego. I to jest zawsze celem Kursu.