Szept w Twoim śnie – cz.1

Gary Renard
KURS CUDÓW: PRAWDZIWA DUCHOWOŚĆ

~Gdy pamiętamy I łączymy się z tym, kim naprawdę jesteśmy, szczęście i pokój istnieje niezależnie od okoliczności wokół nas.~

Chcę rozpocząć tę serię artykułów, które jak moje książki, będą opierać się na nowoczesnym duchowym arcydziele, „Kursie Cudów”, poczynając od paru rozróżnień co do natury prawdziwej duchowości.

Jest różnica pomiędzy prawdziwą duchowością a tym, co stało się powszechnie akceptowalne jako duchowość ostatnich dekad, a mianowicie, ruchem samopomocy [the self-help movement]. Nie mam w intencji obniżać rangi ruchu samopomocy. Nie jestem hipokrytą. Z powodzeniem skorzystałem w moim życiu z ruchu samopomocy. Daltego znam różnicę pomiędzy nim, a prawdziwą duchowością. I to, czego uczę na warsztatach i w artykułach, podobnie jak Nauczyciele w moich książkach, jest prawdziwą duchowością.

Ruch samopomocy polega na dostawaniu tego, czego chcesz, urzeczywistnianiu myśli w świecie, przyciąganiu do siebie rzeczy, które są na zewnątrz ciebie i realizowaniu swoich celów. To podejście opiera się na fałszywym założeniu. Mówi ono, że jeśli zdobędziesz to, czego chcesz, uszczęśliwi cię to. Jednakże prawda wygląda inaczej – jeżeli dostaniesz to, czego chcesz , sprawi to jedynie krótkotrwałe poczucie przyjemności. Następnie będziesz chciał czegoś innego.

To jak z kijem i marchewką, zaprojektowanym przez to, co nazywam ego (fałszywe ja). Ego to wiara w ideę odosobnienia – myśli, że w jakiś sposób oddzieliliśmy się od naszego Źródła, jakim jest Bóg, jak i od siebie nawzajem. Jeśli twoje szczęście i pokój umysłu zależą od tego, co dzieje się na tym świecie, jesteś w tarapatach, ponieważ jedyną rzeczą, na której możesz polegać w świecie iluzji ego, jest to, że się zmieni. To właśnie jest to, co czyni. Jest to chwilowe i przejściowe, oferując tylko tymczasowe zadowolenie.

Lecz co jeśli to co zdarzyło się w świecie, jest bez znaczenia? To czysta herezja dla ego, ale co, jeśli to rzeczywiście nie ma znaczenia? A co jeśli mógłbyś być szczęśliwy, silny i w pokoju niezależnie od tego co dzieje się w świecie? To byłaby prawdziwa potęga i wolność i to byłoby prawdziwą duchowością.

Nauczając w naszym kraju i świecie przez 11 lat, w 44 państwach i 26 narodach, zauważyłem iż wiele z zadawanych mi pytań, dotyczy panującego wszędzie ogromnego poczucie niedostatku. Ludzie próbują rozwiązać to poczucie niedostatku na poziomie formy (świat fizyczny lub to co można nazwać ekranem filmu, który bierzemy za nasze życie), poprzez pozyskanie czegoś – czy jest to jakaś rzecz materialna, czy też związek. Wierzą, że jakoś usuną poczucie braku. Jednakże idą w złą stronę. Poczucie braku jest wewnątrz a nie na zewnątrz i nie jest spowodowany tym, co uważa większość ludzi. Jak „Kurs Cudów” (do którego będę się odnosił w tych artykułach jako „Kurs” bądź „ACIM”) wykłada to; „Poczucie odosobnienia od Boga jest jedynym brakiem, którego rzeczywiście poprawy potrzebujesz.”

Powiedziałem, że ego jest nieprawdziwym tobą, ale jest inny ty – rzeczywisty ty. Twoja rzeczywistość jest czymś, co nie ma nic wspólnego z tym światem, albo ciałem, które zamieszkujesz. Twoje ciało jest po prostu symbolem oddzielenia. Rzeczywisty ty jest czymś, co jest nieśmiertelne, niezniszczalne, stałe, niezmienne, nierozłączne i całe. To jest coś, co nie może być dotknięte przez nic na tym świecie; coś, czemu nie można zagrozić w żaden sposób.

Gdy Kurs rozpoczyna się mówiąc: “Nic rzeczywistego nie może być zagrożone,” to właśnie o tym mówi. To oznacza twoją rzeczywistość. Kiedy mówi dalej: “Nic nierzeczywistego nie istnieje,” to nie mówi o czymkolwiek innym – czymkolwiek, co nie jest nieśmiertelne, niezmienne, niezniszczalne czy podatne na zranienie. To dlatego Kurs jest czystym nondualistycznym systemem myślowym. Naucza, że z dwóch światów: niewidzialnego świata Bożego i fałszywego widzialnego świata ludzkiego, jedynie świat Boży jest prawdziwy i nic innego nie jest prawdziwe.

DOŚWIADCZAJĄC SWOJEJ RZECZYWISTOŚCI

Świat Boga nie może być widziany oczyma ciała, z wyjątkiem krótkich chwil symbolizujących go, gdyż ciało przedstawia sobą ograniczenie w świadomości. Jednakże twoja doskonała jedność z twoim Źródłem może być doświadczona. Każdej jednej chwili, w której wydajesz się być tutaj, w ciele, jest możliwym doświadczyć swojej prawdziwej strony. I to duchowe doświadczenie jest bardzo ważne. Rzeczywiście, jest to jedyna rzecz, która kiedykolwiek da ci szczęście. Słowa tego nie uczynią; moje słowa tego nie zrobią.

Tak jak Kurs mówi, „ Słowa są jedynie symbolami symboli, podwójnie oddalonymi od rzeczywistości.” I kiedy nad tym rozmyślasz, to jak, taki symbol symbolu, kiedykolwiek uczynił cię szczęśliwym? W jaki sposób pozwoliły tobie czuć pełnię, całkowitość i zupełność oraz spełnienie? Także opis rzeczywistości świata Bożego nie uczyni tego. To wciąż tylko słowa. Lecz doświadczenie rzeczywistości, doświadczenie tego, czym naprawdę jesteś i gdzie naprawdę jesteś sprawią, że staniesz się szczęśliwy, bo taka jest pełnia, całkowitość, zupełność i spełnienie.

Gnostycy odnieśli się do tego doświadczenia Boga jako „Gnoza”, które oznacza poznanie. Ale to nie oznacza wiedzy intelektualnej czy informacji. Kiedy Kurs używa słowa wiedza [knowledge], posługuje się tym słowem zaczynając od wielkiej litery, bo tak jak słowo Gnoza, to odwołuje się do bezpośredniego doświadczania, albo Poznania Boga.

W jaki sposób osiąga się to doświadczenie, które sprawia, że wszystko co świat miał do zaoferowania, pryska jak bańka? Jest to osiągane przez odczynianie ego. ACIM zwięźle to ujął, „Zbawienie jest odczynianiem.” I to jest genialne podejście, ponieważ jeśli faktycznie możesz to zrobić, jeśli możesz całkowicie odczynić swoje fałszywe oblicze, to ostatecznie prawda o tobie pozostanie wszystkim – co zostało. I nie musisz nic czynić w obrębie swojej rzeczywistości. Twoja rzeczywistość jest już doskonała.

Jest dokładnie taka sama jak jej Źródło. Aby doświadczyć tej doskonałości , tym co masz do zrobienia, jest usunąć ego w swoim nieświadomym umyśle – te mury oddzielenia, powstrzymujące twoje doświadczanie tej doskonałości. I jak się przekonamy, nie jest to coś, co można zrobić na własną rękę.

To nasuwa kolejne pytanie. Jak odgrywasz własną rolę w swojej części odczyniania ego? Jest to osiągane przez pewien rodzaj przebaczenia, ale nie ten rodzaj przebaczania, o jakim większość ludzi na świecie myśli, o ile w ogóle o nim myślą. Tradycyjna forma przebaczenia czyni świat złudzenia prawdziwym dla twojego umysłu, utrzymując go w ten sposób wraz z ego, nietkniętym. Prawdziwe przebaczenie, które będzie głównym tematem tych artykułów, nie czyni świata złudzeń rzeczywistym i nie ukrywa go, pozostawiając ego nienaruszonym.

Znajdą się ludzie, który będą chcieli ciebie nauczyć, iż powinieneś „zaprzyjaźnić się ze swoim ego.” Jednak mam dla nich wiadomość. Twojego ego wcale nie interesuje zaprzyjaźnianie się z tobą. W przyszłych artykułach przyjrzymy się dlaczego tak jest, dlaczego jedyną rzeczą, jaką naprawdę można zrobić z ego – to je odczynić, i dokładnie, jak tego dokonać.

O AUTORZE:
Gary Renard jest autorem bestsellerów opartych na Kursie Cudów: „Zniknięcie Wszechświata”, „Your Immortal Reality” i „Love Has Forgotten No One: The Answer to Life”. Jako nauczyciel i wykładowca Renard nauczał „Kursu Cudów” w 24 krajach i 43 stanach, pojawił się w siedmiu filmach dokumentalnych, otrzymał Inifnity Foundation Spirit Award, a także wydaje raz na miesiąc podcast. Więcej informacji na www.garyrenard.com.

Źródło: http://www.elevatedexistence.com/free-preview/870
Polskie tłumaczenie – Amadeo
Lekka korekta – Malcolm
Tłumaczenie nie jest profesjonalne

Gary Renard – Cytat 1

„…ludzie czynią sobie fałszywego bożka ze zbierania informacji a to droga donikąd. Dlatego naprawdę ważne jest nie to co wiesz, ale to co robisz z tym co wiesz. Co naprawdę przyspieszy twój duchowy rozwój to faza stosowania.
W którymś momencie, każdy poważny student i nauczyciel duchowy musi wziąć wszystko czego się on lub ona nauczyli i naprawdę zastosować do każdej osoby, sytuacji czy zdarzenia, które ich spotka. I to stosuje się do wszystkiego. To żadna tajemnica. Cokolwiek się dzieje w twoim życiu, to lekcja podczas której Duch Święty chce abyś zastosował Jego nauki, a największym instrumentem zbawienia Ducha Świętego jest przebaczanie.”

RenardQuote01

Wywiad z Billem Thetfordem – jedną z osób odpowiedzialnych za powstanie Kursu Cudów

Wyjątkowa rozmowa z jedną z dwóch osób, które kryją się za powstaniem Kursu Cudów – jednego z najbardziej niezwykłych tekstów duchowych naszego wieku. Doktor Bill Thetford szeroko omawia jego rolę w spisywaniu Kursu oraz wpływ jaki ten tekst wywarł na niego, jego pracę w psychologii i prestiżowe stanowiska które obejmował: Profesora Psychologii Medycznej Uniwersytetu Kolumbijskiego oraz Dyrektora Wydziału Psychologii w Szpitalu Prezbiteriańskim w Nowym Jorku.

New Realities: Byłeś jedną z dwóch osób odpowiedzialnych za spisywanie Kursu Cudów, jaki miało to wpływ na twoje życie?

Thetford: Zmieniło to moje życie całkowicie. Przypominam sobie przepisywanie pierwszych pięćdziesięciu zasad cudów, który przyszły poprzez Helen Schucman jesienią 1965 roku, i uzmysłowiłem sobie, że jeśli ten materiał jest prawdziwy, to wszystko w co wcześniej wierzyłem będzie musiało zostać poddane pod wątpliwość – że będe musiał zrekonstruować cały mój system wierzeń.
W tamym czasie myślałem że będzie to niemożliwe; nie wiedziałem jak mógłbym to zrobić. Jednak czułem że musze to zrobić, ponieważ materiał który Helen spisywała w początkowej fazie wydawał się być autentyczny i genialny. Byłem w szoku przez pewien czas, zastanawiając się jak mogłoby być możliwe zrobić taką wielką zmianę w mojej percepcji życia i świata.
Później zrozumiałem że Bóg jest miłościwy i nie prosi nas o nagłe zmiany, jest czas w którym może powoli dokonywać się zmiana w postrzeganiu. Myślę że ważnym była moja chęć zmiany, a nie trudności w zrozumieniu materiału.

I oczywiście, przeprowadziłem się ze środka Manhatanu, gdzie żyłem od 23 lat do Tiburon w Kalifornii – nawet przez myśl mi nie przeszło że takie coś się stanie. Przyzwyczaiłem się do bycia nowojorczykiem, i czułem że to miasto jest centrum Wszechświata i miejscem do którego należę. Ta przeprowadzka była chyba największym kulturowym szokiem jaki przeżyłem, było to nagłe przejście od zgiełku tętniącego życiem Nowego Jorku do spokoju Tiburon.
W końcu też porzuciłem życie akademickie. Najpierw ustąpiłem z mojego stanowiska jako Dyrektor Działu Psychologii w Szpitalu Prezbytariańskim przy Kolumbijskim Prezbytariańskim Centrum Medycznym, i pare lat pozniej zrezygnowałem z pozycji Profesora Psychologii Medycznej na Uniwersytecie Kolumbijskim

NR: Było to podyktowane chęcią poświecenia całego czasu na Kursowi, czy dążeniem do jakiegoś innego celu?

T: Myśle że to była kombinacja tych dwóch. Po dwudziestu latach w Uniwersytecie Kolumbijskim poczułem że to jest czas na opuszczenie uczelni. Było czymś naturalnym zrezygnowanie, od kiedy Kurs został opublikowany

NR: Jaka była dokładnie twoja rola w przepisywaniu Kursu? Czy ty też slyszales glos?

T: Oboje z Helen wiedzieliśmy od początku że to było zadanie dla dwojga, chociaż ja nie słyszałem głosu. Od kiedy Helen słyszała wewnętrzny głos, była niezdolna do transkrypcji materiału samodzielnie ponieważ widziała, że zawartość Kursu wywołuje w niej duży lęk. Moją rolą było wspieranie jej i w razie konieczności dodawanie otuchy tak aby Helen mogła kontynuować pracę. Helen czytała mi materiał a ja przepisywałem go pod jej dyktando.

NR: Odkąd Kurs kwestionował twoj system wierzeń, czemu nie odrzuciłeś go?

T: No coż, mój intelekt pare razy się buntował. Ale to ja byłem tym, który prosił o inną, lepszą drogę w związku z bardzo stresującą sytuacją w pracy, w której ja i Helen próbowaliśmy funkcjonować. Kiedy materiał w Kursie Cudów zaczął się pojawiać, było dla mnie czymś oczywistym, że to była odpowiedź na moją prośbę, bardzo wyraźna odpowiedź. Więc odrzucenie Kursu albo nawet niedowierzanie nigdy nie wchodziło w rachubę.

NR: Co konkretnie było w tym dla ciebie oczywiste, że to rzeczywiście była odpowiedź na twoją prośbę?

T: Być może fakt, że to było zupełnie inne od drogi którą podążałęm przez całe moje życie. Autentyczność materiału uderzyła mnie ponad wszystko inne. Wiedziałem że Helen nie wymyśliła tego, nawet przy jej bardzo bujnej wyobraźni

NR: Autentyczność….?

T: No więc materiał był czymś co przekraczało cokolwiek co ja i Helen mogliśmy pojąć. I odkąd treść była całkowicie obca naszemu doświadczeniu i zainteresowaniu, było dla mnie oczywiste, że przyszło to z niezwykłego źródła. Jakość materiału była bardzo przekonywująca i jego poetyczne piękno dodawało mu mocy.

NR: Wydaje się czymś bardzo niezwykłym, że ty ceniony psycholog, który dzierżył dwie bardzo prestiżowe pozycje zawodowe, mógł zajmować się tego typu materiałem biorąc pod uwagę twoje naukowe podejście, wykształcenie oraz dość sztywne akademickie doktryny, których na pewno przestrzegałeś.

T: Myślę że gdyby nie było tylu niezwykłych doświadczeń, które miały miejsce latem 1965, ani ja ani Helen nie bylibyśmy w stanie zaakceptować materiału, które Helen spisywała. Pisałeś o niektórych doświadczeniach,na łamach New Realities, w relacji z nowej książki Roberta Skutcha – „Journey Without Distance, The Story Behind A Course in Miracles”. Chociaż nasze doświadczenie powiązane z kliniką Majo w Rochester w Minesocie, nie było przedstawione w New Realities. Możliwe, że jak w paru innych rzeczach, te serie zdarzeń sprecyzowały nowy kierunek którym podążyliśmy.

NR: Zdarzenie w Mayo Clinic zdarzyło się we wrześniu, czy Kurs nie zaczął się we październiku?

T: Tak. Byłem poproszony by pojechać do kliniki Mayo i sprawdzić dlaczego oni tam zarabiają pieniądze na pomocy psychologicznej, podczas gdy w Kolumbii wydawało się że ciągle pieniądze tracimy. Myślalem ze znałem odpowiedź na to pytanie ponieważ widzieliśmy ze naszymi glównymi pacientami byli ludzie ktorzy nie byli zdolni placić, a pacjenci Mayo byli ze średniej bądź wyższej klasy i płacili bez problemu. W każdym razie była to ważna wycieczka, i poprosiłem Helen żeby mi towarzyszyła.

Przed wylotem – myślę, że było to noc wcześniej – Helen miala bardzo dziwną wizje kościoła, którą opisała mi z duzymi szczegółami, nawet zrobila szkic. Byl to stary kościół z wieloma wieżami. Pomyślała, że mógł to być kościół luterański. Była przekonana, że w jakiś sposób moglibyśmy zobaczyć ten kosciol z samolotu, kiedy lądowalismy na lotnisku w Rochester. To oczywiście było raczej niemożliwe, ponieważ kościoły nie są budowane blisko lotnisk. W każdym razie wyglądaliśmy przez okna w skupieniu podczas lądowania, ale niesety nie bylo widać żadnego kościoła, co bardzo rozczarowało Helen. Helen była tak zmartwiona nie znalezieniem kościoła, że nie widziałem nadziei w załatwieniu naszych spraw z kliniką, dopóki jakoś niezałatwimy tej sprawy. Raczej desperacko zasugerowałem Helen żebyśmy wynajęli taxi i zobaczyli czy uda nam się znaleźć jej kościół gdzieś w miejskiej okolicy Rochester.

Więc razem z Helen wyruszyliśmy na polowanie na kościoły. Na początku pomyśleliśmy, że moglibyśmy ograniczyć nasze poszukiwania do kościołów luterańskich. Wydaje mi się, że znaleźliśmy takie dwa, ale żaden z nich nie pasował do obrazów widzianych przez Helen. Późnniej zdecydowaliśmy że moglibyśmy również zobaczyć inne kościoły. Myślę że było ich dwadzieścia siedem w okolicy Rochester. Żaden z nich nie był ani troche podobny do tych z tego co widziała Helen. Oczywiście Helen była troche zdruzgotana, ale wzieliśmy się w garść i zaczęlismy się przygotowywać do nadchodzącego biznesowego dnia.

Następnego dnia kiedy z sukcesem skończyliśmy nasze badania, Helen i ja zaczęliśmy przygotowywać się do opuszczenia hotelu. Zszedłem na dół do recepcji, żeby poczekać na nią z bagażem, i zauważywszy ulotke zdecydowałem się ją przejrzeć. Zamiast niej zobaczyłem małą książeczkę zatytułowaną „Historia Kliniki Mayo”. Pomyślałem że fajnie by było mieć pamiątke z naszej wizyty i kupiłem ją za dolara. Kiedy przekartkowałem ją bardzo szybko , zobaczyłem zdjęcie starego kościoła Helen, dokładnie takiego jak opisywała z wszystkimi wieżyczkami i filarami. Był to nawet luterański kościół. Jedyny problem był taki że kościół został zburzony, a klinika Majo została zbudowana na dawnym miejscu kościoła – nie mogłem się doczekać by powiedzieć o tym Helen.

Kiedy zeszła na dół, powiedziałem szybko: „Helen tak naprawdę nie zwariowałaś. Twój kościół tu był, ale już nie istnieje. Kiedy myślałaś, że patrzyłaś na niego z góry z samolotu, tak naprawdę patrzyłaś w miejsce w którym on stał ale dawno temu. Helen okazała ciekawe połączenie emocji. Z jednej strony poczuła ulge, że tak naprawdę nie zwariowała, ale z drugiej było jasne że Helen ma do czynienia z czymś, co postrzegała jako wysoce niezwykłe i nietypowe, a to był obszar w którym nie czuła się za dobrze.

W naszej drodze powrotnej do Nowego Jorku, musieliśmy zmienić samolot w Chicago. Kiedy siedzieliśmy w poczekalni, Helen spostrzegła młodą kobietę czytającą gazetę, która wyglądała dość nieszczęśliwie, jak często wyglądają ludzie którzy czekają na samolot na lotnisku. Zdziwiłem się gdy Helen powiedziała do mnie „Popatrz na tamtą kobietę, chyba jest w poważnych tarapatach – pewnie ma dużo problemów”. Helen chciała podejść do niej i porozmawiać. Jak się okazało,kobieta która miała na imię Charlotte, nigdy wcześniej nie leciała samolotem. Leciała liniami Ozark do Chicago a później do Nowego Jorku, i była w panice. Nie miała pojęcia o Nowym Jorku. Później dowiedzieliśmy się że zostawiła swojego męża i dwoje dzieci i była w wielkim stresie.

Charlotte miała rezerwacje w tym samym samolocie co my. Podczas lotu siedzieliśmy przy niej i trzymaliśmy ją za rękę próbując ją uspokoić i pocieszyć. Zapytaliśmy gdzie miała zamiar zatrzymać się w Nowym Jorku, wkońcu nie znała tam nikogo. Powiedziała że jest luterianką i myślała że mogłaby się skontaktować z kościołem luteriańskim i w jakiś sposób pomogliby jej znaleźć miejsce dla niej w mieście. W tym momoencie Helen i ja wymieniliśmy spojrzenia, wiadomość była oczywista dla nas, wtedy Helen usłyszała swój wewnętrzny głos, który powiedział „I to jest mój prawdziwy kościół, pomoc twojemu bratu, który jest w potrzebie; nie budowla, którą widziałaś wcześniej”. Głos ten stał się dla nas bardzo znajomy, kiedy Kurs zaczął się pare tygodni później w październiku.

Tłumaczenie fragmentu wywiadu ze strony: http://acim-archives.org/Scribes/interviews/Bill-Apr1984.html
Przetłumaczył : jpack

Opowieść o początku.

Krótka historia, która pomoże zrozumieć metafizykę Kursu Cudów. Proszę pamiętać, że jest to uproszczone spojrzenie, celem łatwiejszego zrozumienia.

Zacznijmy od początku:

Istnieje Umysł. Ów umysł nie jest umieszczony ani w czasie ani przestrzeni. Jest pozaczasowy i pozaprzestrzenny. Nie da się go dokładnie określić, wiadomo że jest wieczny, doskonały, jest pełen Miłości i Radości, nie ma początku i końca. Jest kreatywny. Umysł ten jest czymś co zazwyczaj określamy jako Bóg. (słowa Umysł/Bóg będe uzywał zamiennie, proszę pamiętac, ze słowa są tylko niewyraźnymi symbolami i pokracznie oddają rzeczywistość metafizyczną)
Bóg jest Jeden i nie ma nic co nie jest Bogiem. BÓG JEST i jest wszystkim co Jest.

Powstaje SYN BOŻY

Będąc kreatywnym Umysł/Bóg stworzył umysł, który był jego częścią.
Trudno to prosto wyjaśnić przyjmijmy że Bóg Ojciec stworzył Syna Bożego. Syn Boży, to taki sam Umysł co do istoty jak umysł Boga, będący nierozróżnialną częścią umysłu Boga.
Syn Boży jest doskonały i kreatywny, istnieje w Bogu i jest jednością z Bogiem. Mówiąc prostym językiem Ojciec i Syn żyli w stanie doskonałości w niefizycznym niebie.
I tu zaczyna się jazda.

POWSTAJE ILUZJA TEGO ŚWIATA

Umysł Syna Bożego tak samo jak umysł Ojca, jest kreatywny. W pewnym momencie Syn Boży miał myśl – co by było gdybym nie był razem z Ojcem, gdybym był ODDZIELNIE?
I tu nastąpiła mała katastrofa. Ponieważ Umysł Syna natychmiast kreuje(wyobraża) to o czym myśli, w wyniki tej pierwszej myśli o ODDZIELENIU, powstało iluzoryczne miejsce, gdzie Syn Boży mógł doświadczyć siebie jako czegoś oddzielnego.
W Boskiej rzeczywistości, wygląda to tak, że cześć umysłu Syna zapadła w sen, podzieliła się na niezliczone  rzesze umysłów istot (rzekomo) żyjących odrębnie w świecie fizycznym.

*** Mała dygresja – przypowieść o synu marnotrawnym jest daleką alegorią powyższej historii – syn który chce żyć na
własny rachunek, odchodzi od ojca i jest mu źle. Również to, że zapadamy codziennie w sen, gdzie jedna część umysłu snuje Iluzje a druga w nią wierzy, jest podpowiedzią  rozwiązania zagadki świata, którą mamy od ZAWSZE pod nosem.

Kilka Faktów
Bóg nie stworzył tego świata. Stworzył go umysł Syna, śniącego o byciu ODDZIELNYM od Boga. Umysł ten obecny jest we wszystkich istotach zasiedlających ten sen. My o tym nie wiemy, ale wszystko co czujemy i co robimy jest odczuwane przez ów śniący Umysł. My jesteśmy tym umysłem, śniącym różne sny o byciu różnymi ludźmi, istotami, etc…

Na scenie pojawia się EGO

Gdy umysł Syna wkroczył w świat iluzji separacji, pojawiło się EGO. Najprościej ujmując ego jest fałszywym wierzeniem
o tym że jesteśmy indywidualnościami. Ego jest kontynuacją i podtrzymaniem pierwszej myśli o Oddzieleniu. Cześć umysłu Syna Bożego wierzy w ego i wierzy w swoją odrębność. Ego snuje iluzje, które przekonują umysł ze jest on odrębny od Boga, niedoskonały, żyje w fizycznym świecie.

Działalność EGO

Emocje i lęki przywiązują ludzi do Iluzji. Ego stosuje zasadę kija i marchewki, aby utrzymać umysł w śnieniu. Kijem jest kontrola za pomocą strachu – ego przekonuje umysł, ze jest sam w groźnym świecie na pastwie przypadkowych zdarzeń i złych ludzi… Ego „podpowiada” umysłowi jak powinien się zachowywać aby przeżyć, jednocześnie kłując go widłami strachu „zobacz jak się stoczyłeś, Bóg cie ukarze, jesteś niegodny..” itp… Ponieważ wieczną cechą umysłu jest kreatywność, tworzy się z tego zaklęta negatywna spirala… umysł wierzy ze jest świat jest zły i że nadejdzie kara wiec, podświadomość (odpowiedzialną za kreowanie zdarzeń w iluzji) stwarza takie sytuacje które utwierdzają go w przekonaniu że się nie myli.
Marchewką są zaszczyty i bogactwa tego świata – umysł goni iluzoryczne szczęście przez całe życie. Ulubionym trickiem ego jest „rywalizacja”. Ego podpowiada „udowodnij innym, ze jesteś dobry”, „rusz się do roboty”,
„zwyciężaj, nie bądź przegranym”.
I tak umysł konkuruje sam ze sobą w chocholim tańcu iluzji. Zapomniawszy o swoim dziedzictwie, kreatywności, nieśmiertelności, zaabsorbowany jedynie tym, aby utrzymać się na powierzchni, pośród wielu innych fragmentów siebie samego, tak samo zaczadzonych ego.

Rola duchowości.

Z ego można się wyleczyć jest to proste, choć niełatwe. Lekiem na ego jest wybaczanie i nieosądzanie innych. Dzięki temu unikamy złych emocji, które przywiązują do Iluzji.
Jezus, Budda i wielu innych mistrzów, odnalazło Prawdę – uświadomili sobie iluzoryczność tego świata i to że są współistotni z Bogiem.

Ich nauki podpowiadają jak przypomnieć sobie o tym ze jest się Synem Bożym.
W naszej kulturze przebudzenie ze snu fizycznego nazywa się „świadomością Chrystusową”, na wschodzie mowa jest o
nirwanie. Te różne terminy znaczą to samo – wyzbycie się ego i powrót do Jedności z Bogiem.
Dla ego jest to śmiertelna groźba. Dlatego ego robi wszystko, aby odwrócić uwagę umysłu od duchowości.
Wzbudza lęk umysłu, sugerując ze pozbycie się ego (fałszywego wierzenia) spowoduje likwidacje umysłu. Gdy zachodni człowiek usłyszy coś o nirwanie, stopieniu się z Bogiem, automatycznie pomyśli o utracie indywidualności i odrzuci ten koncept.
Ze „świadomością Chrystusową” i świadectwem Jezusa, ego wybrało inną drogę. Uczyniło z Jezusa niedościgniony ideał, jednocześnie dołując umysł, mówiąc „jesteś niegodny równać się z nim, nie rób nic, czekaj aż on cie zbawi”. Po czym podaje fałszywe ścieżki – oceniaj innych, widzisz zło w świecie – to sprawka szatana – osądź je, nie wybaczaj, to ludzkie.
Tymczasem wszelkie zło w świecie pochodzi od EGO!

***

PS
Nawet w Nowym Testamencie przetrwało kilka fragmentów tekstu, gdzie Jezus stwierdza ze jego droga jest dla wszystkich i każdy może uczynić to co on. Stwierdza też ze Bóg jest w każdym z nas. O wybaczaniu i miłości bliźniego nie będę nawet wspominał, każdy wie co jest napisane i jak to się ma do życia codziennego….

Kurs Cudów – wprowadzenie.

Witajcie na stronie poświęconej Duchowości ze szczególnym uwzględnieniem zasad duchowych wyłożonych w  książkach „Kursu Cudów” i „Zniknięcia Wszechświata” .

Zapraszam!

Kilka słów wprowadzenia o Kursie Cudów:

Moje osobiste doświadczenia są takie, że Kurs pomaga zrozumieć naturę otaczającego świata i odpowiada na najważniejsze pytanie „Kim jestem i co tu robię?” Jego celem jest oświecenie umysłu, środkiem zaś Miłość i Wybaczanie. Zwiększa spokój i harmonie w życiu. Dopiero zaczynam przygodę z tą książką. Kurs studiuje sie latami i dziesięcioleciami, wiec jeszcze wiele przede mną

Książka ma 1300 stron i jest napisana dość trudnym językiem. To działanie celowe, ponieważ nie powinno się jej czytać „na szybko”. Wiele jest różnych nieporozumień co do tego czym jest Kurs Cudów.
Najpierw trzeba napisać czym on nie jest. Nie jest to podręcznik jak polepszyć sobie byt materialny, czy uzdrowić się, osiągnąć sukces w świecie itp… Od tego jest wiele innych książek, poza tym Kurs celuje w coś o wiele cenniejszego i bardziej wartościowego niż ziemskie zabawki czy sukcesy.
KC jest treningiem umysłowym a jego celem jest pomoc w Oświeceniu – uświadomieniu sobie swojej prawdziwej natury, którą jest Miłość i Jedność z Bogiem.
I samo w to jest niezwykle cenne. Efektami „ubocznymi” kursu, jest większy spokój duchowy, mniej leku, więcej miłości. Czyli same plusy..
Minusem (jeśli można tak to określić) jest fakt, że Kurs wymaga. Wymaga, aby podejść do sprawy poważnie i systematycznie – niewiele zdziałamy, jeśli będziemy czytać po łebkach, raz na kilka dni, i zapominać o stosowaniu przebaczenia i miłości bliźniego…

Garść historii

Kurs Cudów(w skrócie KC), został podyktowany pewnej pani psycholog w Nowym Jorku pod koniec lat 60-tych. A dyktował jej głos, który przedstawił się jako Jezus! (wiem co Czytelniku pomyślisz w tym momencie – jeśli wywracasz oczami z politowaniem nad moją naiwnością, to masz prawo w tym momencie – ale posłuchaj dalej mojej opowieści).

Byłem sceptyczny co do „autora” tego dzieła i tego czym ono naprawdę jest. Ale gdy wczytałem się w Kurs, ze zdumieniem stwierdziłem, że nie mógłby go napisać nikt inny poza Jezusem. Ta książka jest tak zdumiewająca, tak fantastyczna i tak dobrze łączy zaawansowaną psychologię, duchowość i metafizykę, że mucha nie siada. Do tej pory sprzedało się ponad dwa miliony egzemplarzy KC i jest on często nazywany chrześcijańskim buddyzmem. Jest to ścieżka duchowa dla ludzi, którzy chcą osiągnąć szczęście, pokój ducha i naśladować Jezusa.

Kurs Cudów naucza, że każdy człowiek jest częścią doskonałego Boga, jest czystą Miłością. To zgadza się nawet z tym co Jezus naucza w Biblii, gdzie wprost mówił „Bogami jesteście„(Jan 10:34), mówił też, że każdy może dokonywać takich cudów jak on i być jak on(Jezus). Tylko Kościół fałszywie zinterpretował jego posłanie i zrobił z niego niedościgniony ideał, „jedynego Syna” Boga, co jest nieprawdą. Każdy jest ukochanym dzieckiem Boga i nikogo Bóg nie kocha więcej od innego. Doskonała Miłość jest zawsze dawana maksymalnie.

Kurs naucza „Wszystkie wyrazy Miłości są maksymalne” stwierdza również, że nie da się „nauczyć Miłości” bo jest to poza tym co da się nauczyć. Lecz mówi też, że każdy człowiek, już jest doskonałą Miłością, lecz nie widzi tego bo zasłaniają to blokady Miłości.

Blokadami miłości są wszelkie negatywne rzeczy – strach, gniew, złość, smutek, i tak dalej… wszystko to jest domeną ego* Źródłem Miłości jest Bóg, który sam jest doskonałą Miłością.

( *ego według Kursu to przeciwieństwo Miłości. Ego jest myślą , wiarą w to że „jestem sam na świecie, Bóg mi nie pomoże, każdy każdemu jest wilkiem, etc”)

Co trzeba zrobić (i co jest celem Kursu) to usunąć blokady, które przeszkadzają nam w odczuwaniu Miłości i w byciu Nią. „Cudem” w kursie jest nazwana każda poprawna myśl, która przybliża cię do twojej prawdziwej tożsamości. Największym narzędziem do usuwania blokad jest Przebaczanie. Kurs naucza, że każda negatywna emocja wynika z jakieś formy nieprzebaczenia. Wszystko to blokuje źródło Miłości i sprawia, że ten świat jest taki jaki jest.

To nie jest sekta, to podręcznik do samodzielnego studiowania – nie ma kościoła, kapłanów, itd.. Niestety zdarzyło się, że niektóre sekty podszywają się pod KC i wypaczają jego nauki (mimo ze jest wyraźnie napisane w nim, że to podręcznik do samodzielnego studiowania) – nie ma to jednak nic wspólnego z prawdziwym przesłanie KC, jakim jest Miłość bliźniego i przebaczenie. Kurs Cudów to ścieżka duchowa dla osób poważnie myślących o swoim rozwoju duchowym.

Nondualizm – Tytułem wstępu

Nondualizm, niedualizm – może Czytelniku zastanawiasz się o co chodzi w tych obcobrzmiących terminach. Wbrew pozorom nie jest to skomplikowane. Dualizm czyli 'dwoistość’  to pogląd, że świat składa się z przeciwstawnych sił i wszystko ma swoje przeciwieństwo – dobro-zło, góra-dół, zimny-ciepły, czy tez ciało-umysł (rozumiane jako fizyczność-duchowość), yin-yang a nawet obserwator-obserwowany. Dla tych, którzy wierzą w Boga, dualizm przejawia się w formie wrażenie, że istnieją dwa światy i oba są jednocześnie prawdziwe: świat Boga i świat ludzi.

Nondualizm zadaje proste pytanie: a co, jeśli istnieje coś co nie ma swojego przeciwieństwa?  Na przykład Bóg. Bóg, który jest wszechogarniającą, doskonałą Miłością. Istota nondualizmu sprowadza się do założenia, że Bóg nie może mieć przeciwieństwa, bo nie ma nic poza Bogiem. Co jest wszechogarniające przeciwieństwa mieć nie może. Wszystko co jest niedoskonałe i nie jest Miłością nie jest prawdziwe. Jest iluzją.

Czysty nondualizm jest wywodzi się z prostej myśli – Bóg jest doskonały i wszystko co Bóg tworzy jest doskonałe. Nie może tworzyć nic niedoskonałego, gdyż inaczej sam byłby niedoskonały.

To proste i  w sumie logiczne założenie doprowadzi nas do zdumiewającej Prawdy, o ile potraktujemy je poważnie i z należytą uwagą. Jeśli Bóg jest doskonały i pełen Miłości, a nasz świat jest (mówiąc delikatnie) niedoskonały i nie-pełen Miłości, to coś tu się nie zgadza. Albo Bóg z premedytacją stworzył niedoskonały, pełen cierpienia świat, co stawia go w niekorzystnym świetle i nie pasuje do doskonałej Miłości, albo… no właśnie… jest druga opcja, o której mało kto mówi.

Drugim wyjściem jest to, że Bóg nie stworzył tego świata. Prześledźmy wszystkie założenia w punktach krok po kroku:

1. Bóg jest doskonały i jest doskonałą Miłością.
2. Zgodnie z definicja doskonałości Bóg nie ma wad i jest idealny.
3. Wszystko co tworzy Doskonałość jest takie samo jak ona – Doskonałe.
4. Tylko Doskonała Miłość jest prawdziwa i nic poza tym
5. Doskonała Miłość nie mogła stworzyć niedoskonałości i cierpienia.
6. Świat jest niedoskonały i pełen cierpienia.
Wniosek?
7. Świat jest nieprawdziwy(iluzja) i nie istnieje w rzeczywistości.

Wszystko to może na pierwszy rzut oka wydawać się szokujące i nieprawdopodobne, ale wiele ścieżek duchowych, zwłaszcza wschodnich, naucza iż świat jest tylko iluzją. Owszem, nam świat wydaje się solidny i rzeczywisty, ale czym on różni się od snów, które nasz umysł śni w nocy? Gdy śnimy, nasze sny też nam się wydaja rzeczywiste i jesteśmy przekonani, że to co nam się śni istnieje naprawdę. Tymczasem to tylko sen…

Tak samo jest z tym światem. Jesteśmy częścią Boga, fragmentem czystej Bożej Miłości, lecz śnimy sen o niedoskonałym świecie i o tym, że sami jesteśmy niedoskonali. Zapomnieliśmy o swojej prawdziwej naturze (Miłości i jedności z Bogiem) i pomyliliśmy sen z rzeczywistością.

Zatem, skoro nie Bóg stworzył świat, to kto?  I jak do tego doszło? Co dalej?  O tym opowiem w kolejnych wpisach.