CU: Tak naprawdę to my się uczymy „chcieć”. Kurs Cudów pobudza nasz apetyt na doznania duchowe. Całe poznanie jest w nas. My tylko musimy zechcieć, dać przeminąć tym wszystkim przeszkodom stojącym na drodze do poznania. Ja przeżyłem to swoja wewnętrzną przemianę po prostu w ten sposób, że się otworzyłem. Podziwiam tych wszystkich ludzi, którzy biorą się za Kurs, a nie mieli tych dramatycznych przeżyć jak ja. Bo to jest trochę jak nauka języka obcego. Niektórzy mają talent i łatwo się uczą a niektórzy nie mają…
M: Jak sobie radzisz z negatywnymi emocjami gdy się pojawiają? Czy
zaczynasz dzień jakąś myślą? Jak w praktyce stosujesz nauki Kursu?
CU: Wszystkie rzeczy, które nam się zdarzają są lekcjami, które Bóg chciałby abyśmy się nauczyli. To do mnie przemawia. Przekonałem się o jednym. Robię po raz kolejny lekcje, to daje mi taką pewnego rodzaju dyscyplinę, której mi ewidentnie brak. W pracy staram się nie zapominać o Kursie i lekcjach przebaczania. Teraz w pracy siedzę na słuchawkach i rozmawiam telefonicznie z klientami z Niemiec. Staram się widzieć każdego dzwoniącego jako brata i to moje pozytywne nastawienie po wielokroć jest w stanie przeniknąć po drutach i wywoływać bardzo często niezwykłe reakcje. Po raz kolejny przekonuję się, że nie musisz się zgadzać z Kursem, wierzyć mu na słowo… po prostu zrób o czym tam jest mowa i niech wyniki cię przekonają. Wczoraj na przykład używałem zdania „Jestem świętym synem samego Boga” i jeśli z takim nastawieniem jestem w życiu codziennym, w pracy i na przykład obieram telefon to myślę o rozmówcy, „jesteś świętym synem samego Boga”, i wtedy, nie wiem jak inni, ale ja czuję to naprawdę głęboko, czuję z tym człowiekiem niesłychaną więź. I to jest piękne, to jest Kurs w działaniu. Dla mnie wszystko jest lekcją przebaczania. Oczywiście, jeśli dzieje się coś złego to „łatwiej” się uczyć przebaczania. Ale powinniśmy pamiętać, że Kurs nie mówi tylko o przebaczaniu rzeczy paskudnych. Kurs uczy nas przebaczania szczególności wszelkiego rodzaju. I pod tym względem musimy przebaczyć, zarówno wspaniałą woń róż, jak i brzydki zapach czegoś tam.. to są różnice, szczególność. Mamy to przebaczyć, a nie patrzeć pod tym kątem, że Bóg stworzył to co piękne, przyjemne i cool w tym świecie a zło, paskudztwa i choroby są od ego. To nieprawda. Bóg stworzył nas jako doskonałość i jako ducha. Duch to jest coś bezwymiarowego, ciągłego, niezmiennego, gdzie nie
da się wyróżnić żadnej szczególnej części. Trzeba do tego podejść w sposób bardziej abstrakcyjny, ponieważ Boża miłość i Boże tworzenie nie jest szczególne tylko abstrakcyjne. Dzięki temu że miałem na studiach kontakt z naukami ścisłymi łatwiej mi sobie te idee przyswoić.
Tak naprawdę nie znam swojej tożsamości. Wiem, że jest ona duchowa, ale tego bezpośrednio nie czuję. Czuję tylko to, że gdy skazuję się na ograniczenia cielesne, to w tym momencie umyka mi ta cała wspaniała rzeczywistość duchowa.
Kurs jest ścieżką pasywną, w tym sensie, że z niczym nie walczymy. Tu mamy po prostu poniechać. Gdy już rzeczywiście poniechamy naszej szczególności, to wtedy duch zajaśnieje pełnym blaskiem.
Dlatego w Kursie jest mowa o oduczaniu, usuwaniu przeszkód, a temu wszystkiemu służy przebaczanie. Nie musimy składać żadnych ofiar; jeśli by już w ogóle o czymś takim mówić, to na ołtarzu prawdy składamy ofiarę z naszych złudzeń. I wtedy złudzenia przemijają, zostaje niewinność Syna Bożego. Mrok naszych złudzeń jest rozpraszany przez Prawdę i wtedy patrzymy – a tam nic nie ma, nic żeśmy nie stracili, a zyskaliśmy, czy też przypomnieliśmy sobie wszystko.
M: Teraz pytanie z trochę innej beczki. Porozmawiajmy o różnych wersjach Kursu, o Urtekście. Jak zapewne wiesz, w Ameryce tworzą się już pewne podziały w obrębie społeczności Kursowej, niektórzy uważają, że wersja Kursu wydana przez Foundation for Inner Peace jest „nie do
zaakceptowania”. Co jest nie źle z oficjalna wersją?
CU: Nic nie jest źle, wszystko jest dobrze.
M: To po co Urtekst?
CU: Każdy dokument duchowy, każdy termin rodzi kontrowersje i tak samo jest z Kursem. Jeżeli ktoś będzie szukał kontrowersji to je znajdzie, ale jeśli ktoś będzie szukał odpowiedzi też je znajdzie. Z Urtekstem zetknąłem się około roku 2000 i nie czułem, że coś było ukryte
czy zabrane z oficjalnej wersji. Raczej miałem odczucie „O Boże, a więc to wszystko prawda”, to było dla mnie tylko dodatkowe potwierdzenie prawdziwości Kursu. Zresztą potem próbowałem wyjaśnić z Kenem (Wapnickiem) pewne wątpliwości, które miałem dlaczego niektóre rzeczy zostały pominięte. Ken odparł, że część rzeczy była przeznaczona tylko dla Helen.
Czy usunięcie niektórych rzeczy z oficjalnej wersji końca pod wpływem inspiracji Jezusa? Nie wiem. Z drugiej strony traktuje Urtekst jako dodatkowe, nieobowiązkowe poszerzenie wiedzy o Kursie. Spójrz na to tak: gdyby Helen nie chciała aby jej notatki ujrzały światło dziennie, to
nie oddałaby ich do Biblioteki Kongresu USA. Podsumowując – jeśli ktoś szuka kontrowersji, to oczywiście je znajdzie. Natomiast ja traktuję to jako dokument wyjściowy, z którego usunięto pewne informacje, ale nie ze złej woli, Fundacja wykonała wspaniałą robotę. Po prostu redaktorzy wykonali pewną pracę i zawsze można się zastanawiać czy można coś było zrobić inaczej. Wróćmy do najważniejszego – Jezus pokazał nam pewną drogę. Śmierci nie ma, nie ma się czego bać, trzeba nastawić się na praktykę przebaczania, a doświadczenie miłości Bożej samo przyjdzie.
M: Czyli nie boisz się że Urtext i pewne błędy w nim zawarte mogą
sprowadzić kogoś na manowce?
CU: Nie.
M: Ale są tam błędy, prawda?
CU: To nie są błędy. To specyfika początkowych partii tekstu, gdy Helen dopiero oswajała się z otrzymywanym przekazem. To jak gdy odkręcasz kran w dawno nieużywanej instalacji i najpierw leci zabrudzona woda, a potem czysta. Helen początkowo, gdy usłyszała słowa Jezusa, wpadła
w ogromny lęk, w końcu była osobą deklarującą się jako wojująca ateistka, a tu takie coś. Zatem na początku bywało, że Helen coś źle słyszała, ale Jezus często wracał do raz poruszanych tematów, aby coś poprawić. Te poprawki zostały naniesione. Zresztą dla mnie najważniejsze jest Wprowadzenie, wszystko inne jest tylko dodatkiem, ułatwieniem do tych dwóch pierwszych zdań. Ktoś nawet powiedział, że Kurs cały czas mówi to samo i można by wyrwać co druga kartkę i nadal byłoby to samo. A wiesz dlaczego? Bo Prawda jest holograficzna, każda jej część zawiera całość. W świecie dualizmu wszystko ma dwojaki użytek. Młotek może ci pomóc zbudować wspaniały dom, albo pozbawić kogoś życia. Tak niestety wygląda ten świat dualizmu. Zatem, zanim weźmiemy się za młotek, za Urtekst, czy cokolwiek innego, zawsze powinniśmy się pytać Ducha Świętego – „czy to jest dla nas?”, „Czy mi to jest potrzebne?”. Jeżeli będziemy kultywować taką postawę, aby pytać,
prosić o przewodnictwo, wtedy nie zbłądzimy. W większości przypadków nie usłyszymy nic. Ale swoją postawą mówimy: „Oto jestem Panie. Prowadź”. I to jest najważniejszy cud (odczynienie oddzielenia) jaki ma się dokonać. We wszystkim: pytajmy się, prośmy o przewodnictwo,
przebaczajmy. Po to jest ten Kurs. Aby ciągle nam przypominać, byśmy ciągle byli gotowi dla Boga. Oto jestem Panie. Prowadź.